Życie jako okręt oglądany od spodu
Opis
Czternasta książka w serii "Krytycy o fantastyce" zbiera teksty okołofantastyczne Lecha Jęczmyka - redaktora, tłumacza i wydawcę. Są tu felietony, wstępy do antologii, posłowia do książek. Do książki weszła także wybrana przez Autora i redaktora książki, Marka Oramusa, publicystyka z poprzednich książek Lecha Jęczmyka. Autor ze swadą i wielkim znawstwem opowiada o Dicku, Strugackich, Le Guin i innych wielkich pisarzach science fiction. Ostatni dział to rozmowy z Autorem.
Fantastyka naukowa to kawał mojego życia, ale nie całe życie. Zająłem się nią dość późno i to jako rzemieślnik od książki, nigdy nie będąc członkiem ruchu fanów – ja im dostarczałem materiał do czytania. Zacząłem zauważać ten gatunek literatury będąc kierownikiem redakcji literatur słowiańskich w „Iskrach”. Wydałem pierwsze w Polsce książki Okudżawy, Aksionowa, Wojnowicza (same czysto rosyjskie nazwiska, prawda?), czy wspaniałego od pierwszego tomu Czecha Hrabala. Odkryłem też dla siebie i czytelników radziecką fantastykę. Iwan Jefremow, znakomici Strugaccy, czy Kir Bułyczow.
Tak się złożyło, że mój amerykański przyjaciel, późniejszy szef wydawnictwa „Media-Rodzina”, zasypywał mnie amerykańską SF. Nagle okazało się, że jestem najlepiej w Polsce poinformowanym facetem w tej dziedzinie. Przełożyłem „Paragraf 22” i parę powieści Vonneguta oraz zacząłem wydawać almanach „Kroki w nieznane”, łączący opowiadania i artykuły popularno-naukowe z różnych krajów (nawet japońskie). Pierwszy tom pozwolono mi wydać w nakładzie 10 tys. egzemplarzy, następne już miały po 30 tys. Wyrzucony z „Iskier” rozkręciłem fantastykę w „Czytelniku”, gdzie wychodziły m. in. zbiory „Rakietowe szlaki”. Wyrzucony z „Czytelnika”, wylądowałem w „Fantastyce”, gdzie prowadziłem dział zagraniczny. Wyrzucony z „Nowej Fantastyki” przez M. Makowskiego i A. Nakoniecznika spędziłem w nowej rzeczywistości kilka lat jako bezrobotny (bezzasiłkowy), żeby zakończyć burzliwą karierę jako nauczyciel języka angielskiego w szkole średniej.
Uważam, że bardzo trudno jest napisać wybitną powieść science fiction, natomiast genialnych opowiadań jest cała masa i miałem szczęście wiele z nich tłumaczyć i jeszcze więcej wydać. I czego tu jeszcze chcieć. Pozdrowienia
Lech Jęczmyk urodził się w 1936 roku w Bydgoszczy, od 1939 mieszka w Warszawie. Z wykształcenia jest filologiem rosyjskim. Publikował m. in. w „Nowej Fantastyce, „Frondzie”, „Rzeczpospolitej”; był (krótko) kierownikiem działu publicystyki w telewizji publicznej. Tłumaczył książki Vonneguta, Hellera, Dicka i Le Guin. Wydał dotąd trzy zbiory esejów: „Trzy końce historii, czyli Nowe Średniowiecze” (2006), „Dlaczego toniemy, czyli jeszcze nowsze Średniowiecze” (2011) i „Nowe Średniowiecze, Felietony zebrane” (2013) oraz autobiograficzne „Światło i dźwięk”. W 2011 roku otrzymał Nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich – Laur SDP za całokształt twórczości, „za to, że widzi to, co skryte”.
Spis treści:
Genialny dziwak z Kalifornii
Genialny dziwak z Kalifornii
Znikająca rzeczywistość, czyli inwigilacja matką niepewności
Incal, czyli drobina światła w Mroku
Przeczucie Boga. Vonnegut i Dick
Zdrowy małż nie rodzi perły
Imperium nie upadło
Teorie Philipa Dicka
Philipa Dicka wyprawa po prawdę
Rzeczy i ludzie Philipa Dicka
Czy Dick słyszał głosy?
Dobra Nowina czy „zła wycieczka”?
Czy wszyscy jesteśmy ludźmi, czy też niektórzy z nas są wyposażonymi w odruchy maszynami?
Zdanie odrębne
Rzeźbiarze chmur
Antytotalitarne herezje braci Strugackich
Fenomen Strugackich – spojrzenie z innej planety
Niech panu Bóg błogosławi, panie Vonnegut
Życie jako okręt oglądany od spodu
Rzeźbiarze chmur
Lewa ręka Ursuli
Raport z oblężonego miasta
Ostatnia nadzieja Ziemian
Trupy w szafach
Surrealista w science fiction
Złoty wiek i później
„Kroki” odhibernowane
Koniec świata od tyłu
Przygody z filmem
Koniec świata od tyłu
Gdyby Hitler zwyciężył
Historyczne gdybanie
Quo vadis, gladiatorze?
Odrodzony mit
SF i polityka
Sheldrake
Czasoprzestrzeń w ujęciu potocznym i naukowym
Oglądając się na minione pół wieku
Polski głos Vonneguta – rozmowa Krzysztofa Głucha
To oni mieli kłopot ze mną, nie ja z nimi – rozm Rafała Ziemkiewicza
Herezja sprzed 70 lat stała się banałem – rozmowa Macieja Witkowiaka
Tonie tylko cywilizacja zachodnia - rozmowa Wojtka Sedeńki
Oglądając się na minione pół wieku
Dane techniczne
Oprawa | broszurowa |
Liczba stron | 368 |
Wydawca | Stalker Books |
reversed
Interesująca i smutna książka. Interesująca faktografią opisującą to, co zrobił dla fantastyki w Polsce ten, który fantastykę traktował bez szczególnego zainteresowania po prostu jak beletrystykę. Smutna natomiast zagubieniem człowieka zasłużonego, ale żyjącego poczuciem krzywdy i niezrozumienia. Do sięgnięcia po „Życie (...)” poczułem się wezwany niedawnym odejściem człowieka uznawanego przez Fandom za autorytet i guru tłumaczenia fantastyki na język polski. Zebrane w tej książce teksty niewiele jednak mówią o istocie tej pracy (tłumaczeniu). Jest w nich za to zrazu usilne moralizatorstwo wychwalające odloty Dicka (tego od „Ubika”, „Valis” i innych odjechanych tekstów),jako nieustające poszukiwanie rzeczywistej rzeczywistości, a przez to odrzuconej przez naszą rzeczywistość nadistotowości Boga. Tak mniej-więcej idą te Jęczmykowe wywody dla wbicia nam do głowy, że najlepsze, najwznioślejsze i najtrafniejsze poszukiwania prawdy mogą literacko objawić się tylko ręką ujaranego i zatraconego szaleństwem wariata (Dicka). Ciężka to artyleria, a przez te kilkukrotne powtórzenia odczytałem jej salwy, jak uparte pudłowanie przy strzelaniu do nie swojej tarczy. Zaczytując się głębiej uwagę skupiłem na omówieniach wybranych publikacji fantastycznych z incydentalnym przywołaniem kultowej beletrystki autorstwa K.Vonneguta. Tu najwyższe honory Jęczmykowi trzeba oddać, bo zacne to przekłady za jego sprawą do nas trafiły. Zacne. Tak też było z przekładami opowiadań „Złotego wieku”, „nowofalowych” i fantastyki rosyjskiej (Bilenkin, Jeremfiew, Warszawski, Bułyczow, itd.). Trafiły one do nas (środkowy PRL),jako Fantastyka-Przygoda sześcioma Krokami w nieznane uczynionymi przez Kosmonautę. Przykro czyta się jednak podczepiane do tego mędrkowanie Jęczmyka sklejające różnej maści fakty, opinie i teorie dobierane tak, żeby uprawdopodobnić teorie spiskowe, wymyślne dziejowe konieczności. Szczególnego zadziwienienia przy tym doświadczyłem pojawiającą się w tych wywodach kryptoagitacją jedynej prawości chrześcijaństwa, utraconej białej supremacji i negacji tego, co się stało po roku 1989. Wybrzmiewa to nawet żalośniej niż nacjonalpropaganda po roku 2015. Jęczmyk widać błąkał się po rzeczywistości, która objawiła się transformacją lat 90-tych, lamentując w swoich felietonach o średniowiecznościowym zmierzchu cywilizacji zachodniej, o dziejowej konieczności powrotu do wschodu i o braku zrozumienia dla jego lamentów. To okutnie bolesne zderzenie z hagiograficznym uwielbieniem Fandomu dla jego osoby mimo permanentnego stanu wyobcowania i spiskowo tkanej krytyki rzeczywistości w wersji aktualnej. Technicznie książkę skarcić trzeba za brak datowania części tekstów, a tych datowanych za ich niechronologiczne ułożenie. Jęczmyk ewoluował w pisaniu o swojej krzywdzie, co da się zidentyfikować mimo tej achronologii. Zastanowiło mnie jednak, czy może ta achronologia i bezchronologia jest aby zamierzona, żeby tej wielkości nie dezintegrować tak wprost i oczywiście. W ostatniej części uderza to silniej, bo zebrano w niej wywiady z Bohaterem. Nawiasem mówiąc najlepszym, najsoczystszym i najklarowniejszym zapisem rozmowy jest ten, w którym indagującym był niesławny red. Ziemkiewicz z tzw. starego Fandomu. Jęczmyk tłumacz był wielki. Jęczmyk człowiek czuł się odepchnięty, skrzywdzony i nikomu potrzebny w Polsce chełpiącej się unijnym członkostwem. To trzeba przeczytać. Nie każdy posąg jest z brązu, ale o tym jednak trzeba się przekonać samemu.