Polska 3.0 Znowu Breslau
Cena regularna:
towar niedostępny
dodaj do przechowalniOpis
Znowu jest 14 kwietnia 2037. Bohater, Tadeusz, jest starzejącym się mężczyzną, weteranem niedawno zakończonej wojny domowej i mieszkańcem Wrocławia. To ostatni dzień nadodrzańskiego grodu w polskiej historii, ponieważ mieszkańcy Dolnego Śląska głosują w referendum za (lub przeciw) przyłączeniem się regionu (i miasta) do Niemiec, Dolny Śląsk ma wejść w skład Republiki Federalnej jako nowy dwunarodowy land Dolny Śląsk/Niederschlesien. Tadeusz, podobnie jak bohater Małej apokalipsy Konwickiego, przepełniony goryczą i poczuciem klęski wyrusza na miasto, by na własne oczy zobaczyć ten wiekopomny dzień przemiany Wrocławia w Breslau. Zarazem ma do spełnienia sekretną misję, której za wszelką cenę wolałby uniknąć.
reversed
Wersję 3.0 zacząłem od posłowia zaintrygowany tym, co Autor wersji 2.0 chce opowiedzieć w 7 lat od wydania jej w ręce czytelników. Zrobiłem tak, bo zrazu odepchnęła mnie „Mała apokalipsa” przywołana w blurbie, a wielką miałem nadzieję na intrygującą lekturę trzeciej wersji pamiętnego 14 kwietnia 2037 roku. Tak, droga Bohatera jest jego Golgotą, a prowadzi go po niej towarzysz broni, który zdawałoby się winien być kimś więcej niż przyjaciel. Kłopot w tym, że Tadeusz takie podejrzenie co i rusz wypycha uparcie ze świadomości, ale jak marionetka podąża do miejsca, jest ponoć jego przeznaczeniem. Drogę przez Wrocław przetyka mędrkowanie o naturze ludzkiej i historii tak nienawistnie, a być może w końcu skutecznie, wracającej do Finis Polonae. W tych przemyśleniach nie ma nawet echa 1 maja 2004, są za to nienażarte Niemcy jakby z lat 30.tych XX wieku, jest upadły i sparszywiały żywioł polski, są reminiscencje frontowo-obozowe, jest dehumanizacja betonowym polkatolstwem i hutliwym demolibstwem. Rzecz w tym, że wersja 3.0 jest moim zdaniem napisana chwilą z braku głębszego zastanowienia chyba. Tak, osią Golgoty z grubsza wersja 3.0 podąża drogą „Apokalipsy”, ale na tym koniec. Okoliczności nie pasują, a przesłanie jest mdłe i jakoś mało wiarygodne (prędzej uwierzę w anschluss Poznańskiego). Wszak wiele z tego, co w wersji 2.0 z roku 2015 jawiło się, jako niemal prorocze, w roku 2022 już zaistniało. Warto byłoby więc pisząc wersję 3.0 nie flekować się Konwickim, tylko przesunąć horyzont czasowy o co najmniej 5 lat w przyszłość. Albo też w opisaniu Polski 3.0 za punkt odniesienia do roku 2037 przyjąć chwilę bieżącą. Na koniec tylko powiem, że utożsamianie demokratycznej wolności w europejskiej wersji z perwersją i zaspakajaniem erotycznych żądz chwilami odpycha prymitywem. Odmalowanie tak irytującego nas dziś prawicowego dwójmyślenia i nowomowy „polkatolstwem” celniej oddałoby „prawactwo” (cytuję za Social mediami). Mimo wszystko, książka warta przeczytania, jak każda wizja przyszłości i jak każda eksploracja tego co mogłoby się stać, gdyby... Warto eksplorować takie ścieżki, bo może któraś z nich ustrzeże nas przed złą przyszłością cokolwiek to zło oznacza.