Poliamoria space story
Opis
Poliamoria to jedna z form konsensualnych związków otwartych. Znana od czasów hippisowskiej rewolucji obyczajowej lat 60-tych i 70-tych, przeżywa obecnie, szczególnie na Zachodzie, swoisty renesans. Poliamoria to miłości do kilku jednocześnie partnerów, przy czym wszyscy tworzący taki związek o sobie wiedzą i zgadzają się na jego zasady. Ważniejsza jest warstwa uczuciowa od fizycznej, szczerość oraz wierność w obrębie wieloosobowego układu. Charakterystyczne dla poliamorii idealnej jest tworzenie się tzw. „sieci poliamorycznej”, co stanowi ciekawy socjologicznie fenomen.
Piotra Witolda Lecha , jako autora fantastyki, zainteresowało abstrakcyjne pytanie: czy poliamoria byłaby możliwa z Obcymi? Odpowiedź wydała mu się twierdząca, ale jedynie przy założeniu słuszności panspermicznej wizji powstania życia. Jeżeli nie w całym Wszechświecie, to przynajmniej w niewielkim - jak na odległości kosmosu - obszarze Drogi Mlecznej.
W efekcie z oldskulowego opowiadania, napisanego dla żartu, zrodziła się kilkutomowa, przygodowa opowieść o kosmicznych poliamorystach i uniwersum przypominające w pewien sposób sagi Star Trek i Star Wars, na których wychowały się całe pokolenia fantastów
Dane techniczne
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 190 |
Cykl/nagrody | Poliamoria 1 |
Wydawca | Stalker Books |
¥
Jak na „romans” to jestem pozytywnie zaskoczony. Nie wiem czy ktoś wcześniej opisał miłość między różnymi gatunkami humanoidow , na pewno warto przeczytać
etherni@op.pl
Otwierająca cykl pozycja, czerpie garściami z najlepszych tradycji space opery. Autor zabiera czytelnika w podróż po klasycznych przystankach fantastyki, zaprasza do odkrywania odniesień do kultur wschodu, i z pewnym przymrużeniem oka porusza temat poliamorii. Oburzonym na seksualność w fantastyce, warto przypomnieć że już Lem sięgał po ten temat. Owszem, „Poliamoria” zawiera fragmenty jawnie erotyczne, ale - wokół tego wątku zbudowano przyjemną, lekką fabułę, która nie aspiruje do arcydzieła tylko ma dostarczyć rozrywki. Zwłaszcza czytelnikowi rozsmakowanemu w fantastyce. Można mieć inne poglądy na temat poliamorii, i czytać z przyjemnością. Można tez traktować cykl jako manifest obyczajowo-polityczny, jakkolwiek jest to dość karkołomne - ani Piotr Witold Lech nie jest Brunonem Jasieńskim, ani „Poliamoria” nie jest drugim „Palę Paryż”…